Szukaj:

Dlaczego myśliwi są krytykowani?

Niedziela, wczesne popołudnie. Wybierając się na polowanie postanowiłem pojechać w okolice sektorów '0' oraz '1' w celu policzenia drzew (nie żartuję). Jadąc drogą udostępnioną do ruchu publicznego mijałem sporo spacerowiczów, czy to pieszo, czy na rowerze. Zarówno pojedyncze osoby jak i całe rodziny. Wjechałem w głąb oddziału numer 40 i zaparkowałem samochód na poboczu, by nikomu nie przeszkadzać. Jakież było moje zdziwienie, gdy w środku oddziału ujrzałem biegacza, który truchtem przedzierał się przez młodniki. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 14. Szybka kalkulacja, szaro zaczyna się robić już o 16, więc to odpowiednia pora, by zapolować na jelenia z podchodu na lesie. 
Lecz jak tu polować, mając w głowie fakt, iż w każdej chwili zza drzewa może wyskoczyć taki zabłąkany (a może i nie) spacerowicz...

Na polach praktycznie pusto, tylko na środku stoi kilka hektarów kukurydzy, wszak to już końcówka października. Pojechałem zobaczyć szkody wyrządzane przez dziki i jelenie. Na miejscu żegnałem ostatnie promienie słońca. Podczas rozmowy z rolnikiem drogą od strony Różankowa w kierunku Leszcza jedzie ciąg rowerów. Z drugiej strony idzie starszy pan z psem. Pokazuję rolnikowi i mówię - Jak tu możemy pilnować, kiedy strach strzelać. 

Wygon. Sierpniowy wieczór, słońce w ognistym kolorze dotyka horyzontu. Z załadowaną bronią przechadzam się wzdłuż skraju lasu wypatrując śladów dzików, by móc się skryć w okolicy miejsc ich żerowania. Z minuty na minute słońca coraz mniej. Drogą jedzie samochód, staje na skrzyżowaniu drogi. Wysiada z niego mężczyzna w sportowym ubraniu, z bagażnika wypuszcza psa i udają się na spacer...

Szybko postępująca urbanizacja skutecznie ogranicza nam możliwość wykonywania polowania. Dobrym przykładem jest Papowo Toruńskie i Osieki. Tereny, gdzie przeważały pola, rozlewiska i szuwary porosły osiedla. Ale natura rządzi się swoimi prawami. Dostaję telefony od zdenerwowanych właścicieli domów wręcz proszących, byśmy coś poradzili, bo założyli sobie ogrody, w nocy przyszły dziki, a rano po pięknym ogrodzie nie było śladu. Jeden wielki poligon. Ale ludzie sami sobie winni. Raz, że zajęli tereny zwierzyny, która nie miała gdzie się podziać, a dwa, że wyrzucają obierki czy resztki owoców i warzyw do lasu. 

Papowo Toruńskie - Osieki, rok 2004 i obecnie.

Innymi przykładami mogą być osiedle Zamkowe Wzgórze w Zamku Bierzgłowskim czy droga pieszo rowerowa Toruń - Unisław wyłączająca nam z polowań znaczną część Parowy w Łubiance, ale ja nie o bezpieczeństwie chciałem mówić, to temat na inny wpis.

Idąc z ostatnio strzeloną w rejonie Rezerwatu Przyrody 'Las Piwnicki' sarną liczyłem, że nie spotkam żadnego turysty czy spacerowicza. I nie, nie robiłem niczego niedozwolonego. Polowałem zgodnie z prawem, z ważnym upoważnieniem, wpisany byłem w książkę ewidencji oraz polowałem na zwierzynę na którą obecnie trwa sezon polowań. Chodzi mi o potencjalne zainteresowanie tych osób. Bo o ile byłaby to zwykła ciekawość to ok, ale jeżeli byłaby to forma negowania polowań czy wręcz wrogości do myśliwych to nie miałem ochoty na taką dyskusję. Chyba każdy raz na jakiś czas ma taki dzień... I właśnie tę kwestię chciałbym poruszyć.

Ostatnio dość głośno było o pewnym 'myśliwym', który to próbował przegonić biegacza z 'jego terenu' bo 'on tu teraz poluje'. Link do artykułu i nagrania: Myśliwy ze strzelbą przegania biegacza. Niestety, pomimo iż myśliwy porusza kwestie bezpieczeństwa to sposób w jaki to robi odbiega od przyjętych norm społecznych. Jest arogancki, wyskokowy, czuje się panem łowiska. Nie oszukujmy się, jest to często spotykane w naszym środowisku zachowanie. I to jest błąd. Ów biegacz jakoś specjalnie źle się nie zachowywał, próbował rozmawiać, zachęcał by myśliwy postawił się również po tej drugiej stronie - biegaczy czy spacerowiczów. Bez skutku.

Przykład z naszego 'podwórka': po jednym z szacowaniu szkody w kukurydzy nad Wisłą żalił mi się rolnik i dzierżawca tych pól, że pewnego wczesnego wieczora przyjechał i zobaczył, że na łące sąsiadującej z jego polem żerują dziki. Dostrzegł na ambonie myśliwego, do którego się udał by o tym fakcie powiedzieć a w efekcie czego został zwyzywany przez owego myśliwego, że co on tu robi, że czemu mu się kręci i że zwierzynę mu spłoszył i on nie ma już po co tu siedzieć. Szczerze wam powiem - włos się na głowie jeży. Jak można tak na kogoś naskakiwać? Owszem, można zwrócić uwagę, wspomnąć o kwestii bezpieczeństwa (choć jeszcze nie było ciemno), zalecić kontakt telefoniczny z myśliwym czy łowczym, by się dowiedzieć czy ktoś aktualnie tam poluje, ale niech to będzie dyskusja z zachowaniem kultury. Już pomijam fakt, że rolnik chciał pomóc, bo przecież przyszedł powiedzieć gdzie są dziki... Z drugiej strony, nawet jak dziki nie wyszły teraz to spokojnie za pół czy za godzinę by wyszły tak czy inaczej.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby wziąć do ręki poradnik pt. 'Jak rozmawiać o polowaniu' i go przeczytać, ale obawiam się że takiego poradnika nie ma. Sami musimy wyczuć rozmówcę, jego nastawienie. Jeśli jest ciekawski to rozmawiajmy o tych bardziej przyjemnych rzeczach. Jeśli zaś wykazuje negatywne nastawienie to mówmy szczegółowo, zwracajmy uwagę na argumenty, popierajmy je danymi lub przykładami. Jak nasz rozmówca jest prostym człowiekiem to mówmy w sposób zrozumiały. A przede wszystkim szanujmy rozmówcę, nie czujmy się jak pan i władca lasu. 

Może zdarzyć się przypadek, że ktoś zacznie nam w polowaniu umyślnie przeszkadzać. Nie stawiajmy mu się, nie groźmy mu, nie dyskutujmy z nim. Zakończmy polowanie i przy pomocy telefonu nagrajmy go lub zróbmy mu zdjęcie. Gdyby zaszła potrzeba interwencji policji (czy to na nasze wezwanie czy na wezwanie tejże osoby) mamy już dowód na działanie sprzeczne z prawem osoby przeszkadzającej. 

Na koniec zachęcam do obejrzenia wystąpienia profesora Dariusza J. Gwiazdowicza z Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu / Komisja Kultury Naczelnej Rady Łowieckiej pod wspomnianym już tytułem: Dlaczego myśliwi są krytykowani?